Zakup gofrownicy sprawił, że nasza niedzielna tradycja naleśnikowa ustąpiła miejsca gofrowej. Jemy je na deser, a nierzadko po prostu w ramach niedzielnego śniadania. Z domową konfiturą, powidłami, musem owocowym[…]

Chlebków bananowych i innych ciasto-chlebków nigdy dość prawda? Ja się ich już sporo narobiłam, kilka znajdziecie też na blogu. Ale po raz pierwszy wyszedł mi chlebek dość mocno bananowy i o idealnej teksturze -[…]

I kolejne już w moim wykonaniu ciastka owsiane. Robione „na czuja”, bez nadziei, że wyjdzie z nich coś dobrego. A tymczasem i ku mojego zaskoczeniu, wyszły „jak z cukierni. Na szczęście zapisywałam co i ile czego[…]

Kulki mocy. Zdrowe, pozbawione nienaturalnych słodzideł, przetworzonych produktów i niszczącego witaminy podgrzewania. A przy tym smaczne, sycące i naprawdę dające kopa. Któż ich nie zna? A może są jeszcze tacy,[…]

Z okazji mojej nasilającej się ostatnio fascynacji kulturą żydowską zakupiłam ostatnio wielką knigę z wegetariańskimi potrawami kuchni żydowskiej całego świata. Skoro zakupiłam, postanowiłam zaraz sprawdzić. Na[…]

Może trudno w to uwierzyć, ale po raz pierwszy zrobiłam tofurnik, czyli najbardziej popularny wegański sernik z tofu i kokosa. Widziałam takich przepisów wiele, głównie na zimno, za mną jednak „chodził” sernik[…]

Pamiętacie kotlety z ciecierzycy i tofu? Tym razem z podobnych składników wyczarowałam pasztet, dodając doń jedynie kaszy jaglanej dla lepszej, bardziej zwartej konsystencji. Dodatek marchewki nadaje pasztetowi[…]

Najpierw miał to być chlebek bananowy. Ale okazało się, że rozmroziłam za mało bananów. Dorzuciłam więc musu jabłkowo-gruszkowego. Potem postanowiłam, że będzie to wersja fit, zamiast pół szklanki oleju dałam więc[…]

Szukacie przepisu na kotlety idealne? Tj. nie tylko smaczne, ale też takie, które nie będą zbyt suche i nie rozpadną się podczas smażenia? Po wielu mniej lub bardziej udanych próbach odkryłam, że magicznym[…]

Odkąd na dobre przestałam jeść mięso, po tzw. kotlety sojowe sięgałam niezwykle rzadko. Zawsze kojarzyły mi się z tekturowym żarciem. Może to echo złych wspomnień z czasów, kiedy jako nastolatka (czyli bardzo dawno[…]

Wiem, wiem, miało być bez słodyczy. To jedno z moich postanowień noworocznych, o którym musiałam zapomnieć już 2 lutego, bo bardzo chciałam zaskoczyć czymś moich przyjaciół, odwiedzających nas właśnie tego dnia. […]

Po prawie dwumiesięcznej przerwie powracam na blog z nowym, pysznym smakołykiem! Ponieważ ten rok obfitował w słodkości, postanowiłam go zakończyć przepisem na kolejne małe „co nieco”. Ale, jak to u mnie, w[…]

Inspiracją do powstania tego ciasta był szwedzki placek z jabłkami. Właściwie zainspirował mnie głównie fakt, iż placek był czysto owsiany i wegański, składniki jednak nieco zmodyfikowałam, całkowicie natomiast[…]

To naprawdę nie jest tak, że u mnie w domu je się wyłącznie słodkości. Choć faktycznie można taki wniosek wysnuć, przeglądając moje wpisy z ostatnich miesięcy. Przyczyn takiego stanu rzeczy jest kilka. Po pierwsze,[…]

Chodziły za mną ostatnio takie ciastka. Zobaczyłam je w piekarni w wielkim szklanym słoju i postanowiłam zrobić sama, tyle że w zdrowszej i bardziej naturalnej wersji. Moje co prawda w słoju za długo nie wytrwały,[…]

Z okazji udziału w półmaratonie krakowskim (mój pierwszy i całkiem udany start) zrobiłam batony, które są zdrowe, słodkie i dają porządnego kopa. Świetnie się sprawdzą też na górskie wycieczki, ale można sobie[…]

Kolejny szybki i mega prosty deser, tym razem dla fanów kokosa. Choć, ku mojemu zdziwieniu, mój syn, który kokosowego smaku generalnie nie znosi (dziwny jakiś, prawda?), za tymi batonami przepada. Więc nie tylko[…]

Wiem, wiem, bardzo zaniedbałam ten blog. Wakacje, natłok pracy, przeprowadzka, to wszystko marne tłumaczenia. Bo prawda jest taka, że trochę straciłam serce dla tej „roboty”. I naprawdę poważnie rozważałam[…]

Był taki czas, że non stop piekłam chlebki bananowe (a czasem cukiniowe, dyniowe lub z batatów), dlatego też sporo jest ich na blogu. Zrobić chlebek bananowy ze zwykłej mąki to nie jakaś specjalna filozofia, bez[…]

Skoro sezon na owoce, to grzech nie skorzystać. Nie wiem czy też tak macie, ale ja, jak idę na bazarek, nie mam opamiętania – kupuję tyle, ile jestem w stanie unieść, a czasem nawet i więcej 🙂 Kompletnie bez[…]